W takim samym dniu jak tamten, może trochę wcześniej czy trochę później, odkrywasz bez zdziwienia, że coś jest nie w porządku, że, mówiąc wprost, nie umiesz żyć, że nigdy się nie nauczysz. Coś pękało, coś pękło. Tym, co cię dręczy, co cię niepokoi, co cię przeraża, ale czasami wprawia także w podniecenie, nie jest nagłość twojej przemiany, lecz przeciwnie, uczucie niejasne i męczące, że do niczego nie doszło, że nic się nie zmieniło, że ty zawsze byłeś taki, chociaż dowiadujesz się o tym dopiero teraz. Teraz siedzisz i chcesz tylko czekać, czekać, aż nie będzie już na co czekać: zegar niech dzwoni, noc niech nastaje, dni niech ulecą, wspomnienia przepadną. Nic jeszcze nie przeżyłeś, a wszystko zostało już powiedziane, zakończone. Masz dopiero dwadzieścia pięć lat, lecz twoja droga jest już wytyczona. Nie będziesz już słuchał dobrych rad. Nie będziesz prosił o pomoc. Pójdziesz własną drogą, patrząc na drzewa, na wodę, na kamienie, na niebo, na swoją twarz, na chmury, na sufity, na pustkę. Uczysz się patrzeć na obrazy wystawione w galeriach malarstwa, jak patrzyłbyś na fragmenty ścian i sufitów, ściany zaś i sufity oglądasz niczym płótna, na których bez trudu rozpoznajesz dziesiątki, tysiące dróg przemierzanych wciąż od nowa, nieubłagane labirynty, teksty, których nikt nie zdoła odszyfrować, twarze w rozkładzie. Może jeszcze dziwi cię to, że kombinacja trzydziestu znaków typograficznych, poddana w końcu bardzo prostym zasadom, jest zdolna tworzyć codziennie tysiące wiadomości? Ale dlaczego miałyby one stanowić twoją strawę, dlaczego miałbyś je odcyfrowywać? Zależy ci tylko na tym, aby czas płynął. Jesteś sam i właśnie dlatego, że jesteś sam, nie wolno ci nigdy sprawdzać godziny, nie wolno ci liczyć minut. Wędrujesz jak człowiek, który niósłby niewidzialne walizki, wędrujesz jak człowiek, który podążałby za własnym cieniem. Nieszczęście na ciebie nie spadło, nieszczęście na ciebie nie runęło; wsączało się pomału, wślizgiwało niemal ze słodyczą. Regulujesz sobie życie jak zegarek, zupełnie jakby najlepszym sposobem na to, aby nie zginąć, aby do reszty się nie pogrążyć, było wypełnianie śmiechu wartych zajęć, decydowanie o wszystkim z góry, niezdawanie się na przypadek. Sięgnąć dna nic nie znaczy. Nie umarłeś ani nie jesteś mądrzejszy. Niczego się nie nauczyłeś z wyjątkiem może tej prawdy, że samotność niczego nie uczy, że obojętność niczego nie uczy: to była oszukańcza przynęta, fascynująca i podstępna ułuda.
Dziś to obejrzę i mam niesamowicie wysokie oczekiwania co do przeżycia estetycznego które mnie czeka.
#feels #cytaty #ksiazki #film #depresja #psychologia