Mało kto wie, że Janusz Pol myśląc, że jego cykl „mikroblogera” dobiega końca skonstruował wehikuł czasu by w latach 80-tych zrealizować film o swoim głośnym eksperymencie społecznym „Klaudiusz”. Wydawać by się mogło, że podróż w czasie to najtrudniejsze zadanie, ale zrealizowanie filmu to był dopiero wyczyn. To znaczy byłby to wyczyn, ale tytuł Klaudiusz nie chciał się przyjąć. W latach 80tych jedynie zatwardziali kinomani kojarzyli tytuł „To Ja Klaudiusz” – i wybitne to dzieło opawiadało o historii Rzymu, nie zaś o zachowywaniu się p0lek po zobaczeniu Gigachada. Nie było wtedy portali randkowych ani internetu, więc pierwotny scenariusz uległ rozlicznym cięciom i przeróbkom. Przynajmniej autor nie musiał chodzić od studia do studia, ze swoim scenariuszem, bo za PRL-u było tylko jedno studio filmowe. Po zdecydowanej odmowie. Kiedy wszystko wydawało się stracone, a kartki maszynopisu miały zostać przerobione na deficytowy papier toaletowy wpadł on w ręce Janusza Dymka. Ten dostrzegł w nim potencjał pomimo kilku warsztatowych niedoróbek i licznych błędów ortograficznych. Ostatecznie zgodzono się zrealizować ten film, postawiono jednak jeden brutalny warunek. Janusz Pol nie może zajmować się scenariuszem. Zdesperowany zgodził się na wszystko, byle tylko doprowadzić sprawę do końca. Z litości pozwolono mu zająć się scenografią. Ku zaskoczeniu wszystkich cenzura przepuściła film uznając go za ostrzeżenie przed zgniłym zachodnim materializmem i zepsuciem, którego elementy docierały również do socjalistycznego społeczeństwa. Wykorzystującego p0lki gigachad-a zgrał Jan Monczka. Dodano wątek kryminalny. Zatrudniono najlepszych aktorów tego czasu. Zagrał tam nawet Tadeusz Norek, to znaczy Artur Barciś. Dzieło dostało zielone światło i rozrosło się do 6 odcinkowego serialu pod tytułem „Tulipan”. Po dziś dzień serial ten ma swoich wiernych fanów.
#film #januszpol #klaudiusz #janusze #historiajednejfotografii #heheszki #przegryw #seriale